Rzeczy spakowane, nie pozostało mi nic innego jak ruszyć na dworzec, zakupić bilet i ruszyć...
-"Kurna, wiedziałem..."-pomyślałem-"wiedziałem że o czymś zapomnę".
Gdy byłem już na dworcu uświadomiłem sobie, że nie mam za co kupić biletu...
-"Mam nadzieję, że teraz pójdzię gładko"
Ruszyłem w stronę kasy
-Dzieńdobry-rzuciłem w stronę kasjerki
-Dzieńdobry-odburknęła. Nie wiem jak ona może wykonywać swoją pracę z takim podejściem do klienta
-Chciałbym dojechać do Śliwina, jaką trasę powinienem obrać?
-Czy chodzi o wieś, czy miasto?-odpowiedziała po chwili
-Hmm...-w sumie miejscowość ta nie wyglądała na wieś. Zbyt duża jednak też nie była-wieś
-Proponuję, ekhm... panu, taki przejazd. Najpierw do Warszawy Wschodniej, potem z Warszawy do Szczecina, ze Sczecina na Śliwin musi pan jakoś inaczej dotrzeć, bo niestety nie znajdziemy pociągu przejeżdżającego przez nieistniejącą stację
-Ile?
-60 zł
-Kiedy odjazd?
-Za chwilę...
Archiwum bloga
sobota, 1 marca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
a więc w drogę... ;)
Michalina
Rozkręca się ;)
Pozdro ;)
Justyna ;)
ejj no a gdzie kolejna część ? czekam na nią z utesknieniem:) pzdr
Kasia
Prześlij komentarz