O mnie

Łuków, lubelskie, Poland

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Untitled 24

-To tu...
-Tu?-dopytałem-To nie możliwe. Coś wam się pomieszało
-To na pewno tu...
-Nie, to nie może być tu
-Wejdźmy do środka i sprawdźmy...

Wszedłem przez dobrze znany mi już próg domu Karoliny. Nagle wszystko w moim wnętrzu zaczęło się burzyć. Cały mój świat zdawał się podążać w kierunku niechybnej zagłady. Powoli docierała do mnie myśl co to oznacza.

-Dzień dobry-rzekli moi rodzice
-Ach, witamy szanownych gości-odpowiedzieli ludzie których do tej pory nie widziałem w tym domu. Jak to się stało że wcześniej ich nie zauważyłem?
-Dzień dobry-rzuciłem. Na nic więcej nie było mnie stać. Tylko na krótkie "dzień dobry"
-Witamy. Zapewne nie chcesz siedzieć z takimi starymi prykami jak my. Pozwolisz że my obgadamy z Twoimi rodzicami stare dobre czasy, a Ty poznasz kogoś bardziej w Twoim wieku... Chodź za mną.
Posłusznie wykonałem rozkaz. Nic innego nie mogłem zrobić w swoim położeniu. Mężczyzna wskazał mi drzwi pokoju, w którym byłem już nie raz
-Za tymi drzwiami czeka na Ciebie Twoja kuzynka. Jest uprzedzona o Twojej obecności. Po prostu tam wejdź, ja już pójdę

Chwilę tłukłem się z myślami. Zastanawiałem się co począć. Postanowiłem spotkać się ze swoim przeznaczeniem...

Podobało się? Planuje jeszcze nie jedną część, a świat głównego bohatera legnie w gruzach, lecz na ruinach powstanie nowy. Czy lepszy? Przekonacie się w krótce

wtorek, 11 grudnia 2007

Untitled 23

-Zostań jeszcze trochę...-
-Chciałbym, ale wiesz, że nie mogę...-
-Och...-
-Moi rodzice uważają że powinniśmy do kogoś w gości pójść...-
Karolina chciała żebym z nią został. Również i ja chciałem u niej pozostać, lecz nie było innego wyjścia jak ewakuacja
-Spróbuje Cię jeszcze odwiedzić przed wyjazdem-
-No, dobrze...-widziałem wyraźnie smutek wypisany na jej twarzy
-Żegnaj...-powiedziałem. A ona spojrzała na mnie i powiedziała
-Pocałuj! Nie daruje Ci jeśli pójdziesz bez buziaka ode mnie, a ja zostanę sama, bez Twojego buziaka-
Nie sprzeciwiłem się temu. Wyciągnąłem ręce w jej stronę, następnie objąłem ją i dałem jej to czego oczekiwała

-Synu, gdzieś ty się podziewał?-rzekła moja mama po mym powrocie
-Nie ważne. Później nam opowie. Teraz niech szykuje się do wyjścia-odrzekł tato
-Dokąd idziemy?-
-Do rodziny twojej mamy. Jej...-
-Nie o to mi chodzi. Daleko gdzieś idziemy?-
-Zobaczysz-

Następna część miała być ostatnią. Za bardzo się jednak przywiązałem do tej opowieści. A więc historia nie skończy się na Untitled 24

Untitled 22

Obudziłem się koło niej. Ona spała, ale jej ręka zdawała się wciąż pieścić moją głowę i głaskać moje włosy. Teraz była szansa, aby niepostrzeżenie wymknąć się z jej pokoju... Wystarczyło tylko sięgnąć po klucz... Lecz nie chciałem jej zawieść. Zdążyłem dostrzec jak wielkim uczuciem i zaufaniem mnie darzyła. Postanowiłem jednak zaczekać aż się obudzi i sama mnie wypuści. W końcu moje położenie było dosyć przyjemne...


-Uaaa-ziewnęła Karolina
-Witam pannę-powiedziałem
-Cześć... Pewnie głodny jesteś... Zaraz coś Ci przygotuje-
-Ale ja właściwie chciałem wrócić do rodziców-
-Nie chcesz zostać ze mną?-
-Ależ chcę... Tylko... Moi rodzice... Eee... Mogą się trochę martwić-
-O to Ci chodzi...-
-Tak. Właśnie o to-
-To napisz do nich. Napisz "mamo, jestem bezpieczny" czy coś w tym stylu-
W sumie miała rację. Mogłem to przecież zrobić... Nie spodziewałem się, że zechce mnie ona tak długo przetrzymywać u siebie...
-Tak zrobię-
-Chcesz mleczka z płatkami?-

niedziela, 9 grudnia 2007

Untitled 21

-Muszę już iść-wyszeptałem
-Nie odchodź. Nie wiesz kiedy znowu się spotkamy-
-Muszę...-
-Proszę-zapłakała-jeszcze trochę. Chcę się rozkoszować ostatnimi chwilami z Tobą...-
-Ależ nie są one ostatnie. Jeszcze się zobaczymy-
-Ale kiedy?-rzekła ocierając łzy
-Wtedy, gdy przyjdzie odpowiednia pora-
-Mam taki skarb, a muszę go opuścić-
-Jeszcze zostanę chwilę...-spojrzałem na zegarek. Zbliżała się godzina 20:00

-Teraz to już muszę iść-dochodziła 23:30
-Nie-powiedziała
-Ale ja muszę...-
-Nie wyjdziesz-dodała. Zobaczyłem że podchodzi do drzwi. Po chwili usłyszałem trzask zamykanego zamka
-Co robisz?-spytałem
-Zostaniesz tu. Do rana-
-Ale ja...-
-Bez dyskusji, to nasze ostatnie wspólne noce-
-No... Dobrze... Zostanę...-spojrzałem jak wieszała klucz na sobie tak, że zawisł na wysokości jej klatki piersiowej. Pomyślałem, że nie będę tam chał swoich rąk. Ona podeszła do mnie i siadła na kanapie za mną. Ja dosiadłem się do niej
-Połóż się...-rzekła słodkim głosem-Połóż swoją głowę na mych nogach
Zrobiłem o co kazała... Zaczęła mnie głaskać, aż w końcu usnąłem. Zanim jednak to się stało, pamiętam że wtuliła moją głowę w swoją pierś. I pożałowałem, że nie będę mógł trwać przy niej wiecznie...

sobota, 8 grudnia 2007

Untittled 20

Krótki wstęp: po dość długiej przerwie kontynuacja... Mam nadzieje że się spodoba. To już prawie koniec

-Co Cię zatrzymało?
-Drogę zatorowała mi mała przeszkoda którą musiałem usunąć
Mówiłem ze zmęczeniem. Uderzenia gościa zrobiły swoje. Strasznie boli...
-Uch-jęknąłem
-Co się stało?
-Tamta przeszkoda miała ręce i nogi. Chociaż trochę krótkie
-Aha... A więc o czym chciałeś rozmawiać?
-Wiesz... Chyba nie myślałaś, że będe tu na wieki...
-To Ty tutaj nie mieszkasz?
-Mieszkam wiele kilometrów stąd... No i nie długo wyjeżdżam...
-A kiedy do mnie wrócisz?-powiedziała ze smutkiem w głosie
-Nie wiem. Jest mi bardzo przykro że muszę Cię opuścić... Nie chcę tego robić, ale muszę...
-Rozumiem... Zostań... Ze mną... Będziemy mieli się na cały czas...
-Chciałbym, ale wiesz, że to niemożliwe...
-Tak, wiem...-powiedziała
Po czym rozpłakała się i opadła w moje ramię
-Nie chcesz zostać, już Ci się znudziłam, tak?
-To nie tak...
-A jak? Nawet nie dopuszczasz możliwości by się udało...
-Postaram się zrobić co w mojej mocy
Przytuliłem ją mocniej, po czym sam zapłakałem...

czwartek, 22 listopada 2007

Długa Przerwa

Dawno mnie tu nie było... Nie wiem czy chcecie abym kontynuował historię, dlatego przeprowadzę ankietę, a za parę dni się przekonamy. Jeśli pragniecie kontynuacji proszę o pisanie komentarzy z waszą prośbą, jeśli nie, proszę o komentarze z prośbą o zaprzestanie...

sobota, 3 listopada 2007

Untitled 19

-"mam juz malo czasu. musze zalatwic pewna sprawe i postaram sie jak najwiecej czasu spedzic z Toba"-napisałem do Karoliny. Nie czekałem na odpowiedź. Miałem naprawdę ważną sprawę do załatwienia

-No, no, no. Kogo my tu mamy. Naszego kochasia-rzekł "niski". W tym momencie uświadomiłem sobie że wciąż nie znałem jego imienia. Ale w tym momencie nie było mi ono już potrzebne.
-No, no, no. Kogo my tu mamy. Naszego podszytego tchórzem oszusta-odpowiedziałem
-Nie pozwalaj sobie. Mam tu większą władzę niż ty
-A wiesz ile mi ta twoja władza może zrobić?
-Może ci tak stłuc gębę że Karolina cię za Chiny nie pozna
-To samo ja mogę zrobić z tobą pokurczu.
-Jak mnie nazwałeś?
-Pokurczu. A co, głuchy?
-Ty...
-Skoroś taki wielki, to dlaczego musisz wykorzystywać swoich sługusów żeby mi coś zrobić?
-Oni są elementem mojej władzy. Ale widzę że masz ochotę na solo. Co powiesz na...-przerwał, po czym uderzył w miejsce uprzednio zranione nożem-...na to-dokończył z uśmiechem
Skuliłem się w bólu. Ale nie mogłem dać mu satysfakcji ze zwycięstwa. Dlatego powstałem. Wtedy on uderzył ponownie. Ponownie w to samo miejsce
-I co? Nie jestem wielki?
-Jest... Jesteś malu...tki jak mysz-wyjęczałem
Wtedy on chciał po raz kolejny uderzyć w to samo miejsce, jednak ja złapałem go za jego pięść, a drugą ręką uderzyłem w twarz
-Ała-wykrzyczał-Jak śmiałeś? Chłopaki, przytrzymajcie go
Nie miałem sił, by uciekać
-Sam sobie nie poradzisz? I uważasz się za wielkiego?
-Puśćcie go. Sam sobie z nim poradzę
Zamachnął się, uderzył w moją twarz. Potem jeszcze w nos. Zaczęła lecieć mi krew
-Heh. Nie poddasz się?
-Nigdy!-krzyknąłem i uderzyłem go w żołądek. Upadł na ziemię zwijając się z bólu
-Może ty się zechcesz poddać?
-...
-Milczenie oznacza zgodę-powiedziałem, po czym dodałem-dłużej męczyć cię nie będę. Wybacz, ale ktoś na mnie czeka

czwartek, 1 listopada 2007

Untitled 18

-Poczekaj jeszcze trochę, niech wyschną do końca-powiedziała Karolina
-Przykro mi, muszę iść. Na słońcu szybko wyschną
-No dobrze, idź
Podszedłem do niej
-Pa-szepnąłem jej na ucho, po czym pocałowałem w policzek
-Pa

Szedłem drogą z której przyszedłem. Spodziewałem się, że zostanę zaczepiony przez kogoś z paczki "niskiego". Jednak pomyliłem się. Nikogo nie było. Spokojnie więc wróciłem do swojego domku.

-Synu, mamy dla Ciebie kilka informacji
-No, słucham
-Po pierwsze, to że niedługo wyjeżdżamy
-Co?
-To co słyszałeś. Wracamy do domu. A myślałeś że zostaniemy tu na wieki?
-Ile jeszcze?
-Kilka dni. Wyjechalibyśmy wcześniej, jednak ktoś z dalszej rodziny Twojej mamy nalegał, abyśmy ich odwiedzili. Tak więc zrobimy to jutro. A pojutrze możemy już wracać do domu
-Ech-wzdechnąłem
-Co Ci?
-Nic...-powiedziałem. Domyślałem się że to dwa ostatnie dni znajomości z Karoliną. Ciężko będzie wracać do domu bez niej
-Synku, dlaczego masz mokre ubrania?-zapytała moja mama...

poniedziałek, 29 października 2007

Untitled 17

-No to Twoje rzeczy się piorą...
-Dzięki...
-Nie ma nic za darmo-powiedziała z uśmiechem
-Jejku. A myślałem że się uda za darmo...
-Niestety. Płać. Powiedz kto Cię tak załatwił-wskazując na ranę zwróciła się do mnie
-Nie wiem. Nie znam gościa
-Opisz go
-Hmm... Nie pamiętam-skłamałem
-Ciekawe... Myślę że kłamiesz. Jak możesz mnie tak oszukiwać
-No dobrze... Powiem to tak. To sprawa pomiędzy mną a nim. Proszę Cię, nie wtrącaj się do tego-powiedziałem dla jej dobra
-Niech Ci będzie... Ale to dopiero połowa ceny za pranie-dodała
-Ale drożyzna
-Spłata tego kredytu to sama przyjemność-powiedziała Karolina
Potem kazała mi się położyć, a ona położyła się obok całować. Potem smakowałem jej ust...
-Miałaś racje, sama przyjemność-powiedziałem rozmarzonym głosem-I nie będę się martwił jeżeli przepłacę...

Untitled 16

-Uważam że jednak trzeba coś zrobić z tą Twoją koszulką...
-Nie mów że zaszyjesz tak że nie będzie widać zdarcia
-Myślałam raczej o praniu... Jej... Spodnie też poplamiłeś
-Je też oddać do prania?
-Nie wstydzisz się kobiety?
-Dlaczego miałbym się wstydzić? Wszystko mam na swoim miejscu
-No to dobrze... Ale myślę, że lepiej będzie jeśli nie będziesz mi pokazywać co masz pod spodniami
-Jak chcesz...-westchnąłem
-Oj nie przejmuj się... Zresztą... Jeśli masz bieliznę to możesz zdjąć. Już Cię widziałam w slipkach
Miała rację. Drugi dzień jak się znaliśmy widziała mnie w kąpielówkach, przecież razem pływaliśmy
-No to jak? Zdejmujesz?
-Nie przejmuj się moimi rzeczami... Może jakoś sam spiorę
-Wątpię... Poza tym, od kiedy mężczyzna ma ochotę prać swoje rzeczy?
-Zrobię wszystko by Cię nie przemęczać
-Już nie dyskutuj. Dawaj póki plama świeża, może uda się doprać
Zdjąłem spodnie. Moją koszulkę już trzymała. Wręczyłem jej swoje odzienie, a ona oddaliła się w stronę łazienki, by doprowadzić je do porządku...

sobota, 27 października 2007

Untitled 15

-Cześć złotko...-jęknąłem
-Cześć misiaczku. Co Ty tak z bólem mówisz?
-Nie ważne...
Karolina zmierzyła wzrokiem drogę z której nadszedłem, zauważyła krew na ziemi i spojrzała na moją rozciętą koszulkę i ranę
-O Boże! Ty krwawisz!
-To tylko draśnięcie
-Ładne mi draśnięcie. Wejdź, opatrzę Cię
Wpuściła mnie do swojego pokoju, po czym udała się po apteczkę. Po powrocie polała moją ranę wodą utlenioną. Syknąłem. Trochę piekło. Następnie przyłożyła mi gazę do rany i oblekła mnie dokoła bandażem.
-Zdejmij koszulkę, trzeba i ją doprowadzić do porządku
-Nie, jest dobrze
-W poplamionej i podartej koszulce chcesz wrócić do domu?
-Czy ja powiedziałem że chcę wracać?
Wtedy ją przytuliłem. A ona tuląc się do mnie dotknęła mojej rany, co wywołało ból, który był powodem mojego jęknięcia
-Przepraszam...
-Dla Ciebie wytrzymam większe męki

czwartek, 25 października 2007

Untitled 14

Kierując się w stronę domu Karoliny wyskoczył na mnie "niski" ze swoją bandą
-Dokąd to idziesz?
-To nie twój interes
-Właśnie że mój. Bo widzę że kierujesz się w stronę domu Karoliny
-Spójrz przed siebie i powiedz mi ile widzisz domostw. Może nie idę do Karoliny tylko do swojej cioci
-Nie próbuj mi tu kręcić. Chłopaki, szykuje się powtórka z rozrywki
W tym momencie, według utworzonego przy naszej ostatniej konwersacji schematu, wyskoczyło na mnie dwóch chłopaków, którzy znowu próbowali mnie złapać za ręce i obezwładnić. Tym razem jednak się nie dałem. Odwróciłem się i zacząłem biec
-Jak Karolina może się umawiać z takim tchórzem? Nie zasłużyłeś na nią...
-Ja jestem tchórzem? Mam według ciebie tłuc się sam z twoją bandą? Chyba coś cię porąbało...
-Pragniesz iść na solo? Nie ma sprawy. Chłopaki, wycofać się. Chodź no tu ty tchórzu
Stałem w miejscu
-Boisz się podejść?
-Mówiłeś do mnie? Bo ja nie jestem tchórzem, dlatego nie podchodzę
Widziałem wściekłość na jego twarzy. Widać że zalazłem mu za skórę. I dobrze
-Niech ja cię dorwę!-wykrzyczał
-W takim razie podejdź tu. Taka sama droga
-Dobra
Chwilę potem stał już przy mnie w gotowości do walki. Nagłym ruchem spróbował zadać mi cios, jednak go zablokowałem. Wtedy on sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej nóż. Machnął nim. Udało mu się podrzeć moją koszulę i drasnąć moją skórę. Chwilę potem widać już było na drodze plamy krwi, jednak wtedy na nie nie zważałem. Chwyciłem go za rękę w której trzymał broń, pchnąłem go na ziemie. Zaczął jęczeć
-Według ciebie to jest uczciwa walka?
-To nie koniec. Jeszcze się spotkamy-syknął z bólem
-Oby. Wtedy wyrównam z tobą rachunki. Teraz jednak muszę cię przeprosić. Jestem umówiony z Karoliną

Untitled 13

-"No cóż by tu z tym zrobić"-pomyślałem.-"Na pewno nie zrezygnuje z Karoliny..."
Sytuacja była w sumie dosyć ciężka. Usłyszałem dźwięk telefonu
-"witam misiaczku. spotkamy sie dzisiaj?"-sms od Karoliny. W normalnej sytuacji wiedziałbym jak się zachować... Ale teraz...
Zastanawiałem się przez jakiś czas... Nadszedł kolejny sms
-"misiaczku... czemu nie odpisujesz?"
-"nie uslyszalem ze telefon dzwonil... przepraszam"-skłamałem
-"aha... to jak bedzie z tym spotkaniem?"
-"oczywiscie, ze sie spotkamy. chocby nie wiem co, nie zrezygnuje ze spotkania z Toba"
-"ostatnia noc Ty zaplanowales. dzis ja sie wszystkim zajme. w porzadku?"
-"ok. a co bedziemy robic?"
-"zapraszam Cie do siebie. potem zobaczymy co mozna porobic wspolnie w zamknietej sypialni :)"
-"spotkamy sie w zamknietej sypialni?"
-"nie. w pokoju w ktorym stoi moje lozko :)"

środa, 24 października 2007

Untitled 12

-Wiesz co... Ja już się do domciu zbieram...-powiedziała do mnie
-Jejku...
-Muszę...
-Rozumiem. Odprowadzę Cię...

Po odprowadzeniu Karoliny musiałem wrócić do swojego domciu. I wracałem zwykłą drogą...
-Zostaw Karolinę w spokoju!-usłyszałem wrzask niskiego chłopaka
-Daję jej to czego ona chce i nic ci do tego
-Gówno mnie obchodzi co ty jej dajesz. Masz się od niej odczepić. Rozumiesz?
-A co jeśli nie. Wątpię byś zdołał mnie przestraszyć
-Sam cię może nie przestraszę. Chłopaki!!!-krzyknął-Stawia opór!!!
-Aż tak jesteś denny że musisz się wysługiwać innymi?
-Masz się od niej odczepić. Bo jak nie to...-odwrócił się do swoich kumpli i rzekł do nich-On chyba ma ochotę na pokaz-
Najwyższy z grupy wysunął się i stanął naprzeciw mnie. Spojrzałem w jego oczy. Mimo że nie posiadałem takich umiejętności jak Karolina mogłem przewidzieć że nie spotka mnie nic miłego z jego strony. Zamachnął się by uderzyć mnie w twarz. Jego ruchy były jednak zbyt powolne i zdołałem uniknąć kontaktu twarz-pięść
-Co się tak gapicie?!-wrzasnął niski-Pomóżcie mu
Dwóch kumpli knypka podbiegło i mnie pochwyciło za ręce, a duży uderzył ponownie mierząc tym razem w brzuch. Jęknąłem z bólu
-Puście go chłopaki-krzyknął niski-Jeśli nie zrezygnujesz z Karoliny, wtedy cię znajdę. I nie będę miał wtedy dla ciebie litości

wtorek, 23 października 2007

Untitled 11

-Mmmm...-usłyszałem mruk.
-"Kurcze, tego nie zaplanowałem. Ona zasnęła."-pomyślałem-"Co robić?? Hmm... Owinę ją tym kocem, żeby nie zmarzła. Dosyć chłodna jest ta noc-

-Wstawaj misiu-usłyszałem-Przepraszam że zasnęłam
-Jak widać ja także-odparłem zaspany
-Jaka to była cudowna noc... Najcudowniejsza w moim życiu...
-Nie bałaś się, że mógłbym Ci coś zrobić?
-Ty miałbyś mi coś zrobić? Bardzo zabawny jesteś...
-Jesteś bardzo ufna...
-Nie. Po prostu potrafię wyczytać zamiary z oczu. Rzadka umiejętność, ale ja ją posiadłam
-A co teraz widzisz w moich oczach?
Wtedy zajrzała mi w oczy
-Widzę że masz ochotę na to-podeszła na mnie i zaczęła mnie całować-To wszystko co dostaniesz-dodała z uśmiechem

poniedziałek, 22 października 2007

Untitled 10

-Ty to jesteś taki wspaniały...-powiedziała
-Gadanie...-odpowiedziałem
-Ale jak przytyje to przez Ciebie!
-Dlaczego przeze mnie?
-Bo żeś takie jedzenie zamówił-powiedziała ze śmiechem
-To co... Przejdziemy do niespodzianki?
-To nie było niespodzianką?
-Nie-odrzekłem-Weź mnie za rękę, idziemy

-To naprawdę piękny widok... Kiedy znalazłeś to miejsce?
-Przyjechałem pociągiem... Widziałem-siedzieliśmy na rozłożonym kocu, na wzgórzu z którego obserwowaliśmy zachód słońca
-Jesteś inny niż inni chłopcy... Delikatny, uprzejmy, romantyczny...-zaczęła prawić mi komplementy. Potem trwaliśmy przez jakiś czas w ciszy. Ona z mojego objęcia przemówiła do mnie
-Chłodno mi...-wtedy objąłem ją mocniej, ale nie za mocno...

Untitled 9

Godzina 09:35
-"Co powiesz na godzine 20:00?"
-"szykujesz cos dla mnie?"
-"przyjdziesz na 20:00?"
-"no dobrze"
-"tylko powiedz domownikom ze predko nie wrocisz, bo ja Cie tak predko nie wypuszcze"
-"tak zrobie"

Godzina 18:00
-Mamo, wychodzę-krzyknąłem
-Kiedy wrócisz?-zapytała
-Nie prędko, nie czekajcie z kolacją-odrzekłem, po czym wybiegłem z domu. W bezpiecznej odległości od pozostałych w domu rodziców wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać
-"Co powiesz na godzine 18:30?"-napisałem przemieszczając się w kierunku jej domu
-"Mialo byc na 20:00"
-"Ale nie moge dluzej wytrzymac bez Ciebie"
-"Nie wiem czy zdaze..."
-"Wyjdz przed dom"-napisałem do niej w okolicach 18:30
-A to Ci niespodzianka-rzekła do mnie
-Zdążyłaś-powiedziałem z uśmiechem-mogę panienkę porwać na spacer?
-Ależ oczywiście
-Jest tylko jedno ale...
-???
-Może panienka nie wrócić do domu dzisiaj
-Jeśli mam wybierać pomiędzy domem a Tobą to wybór jest oczywisty... Powiesz mi co zaplanowałeś?
-Niespodziankę... Czekaj cierpliwie-po tych słowach podszedłem do niej i pocałowałem ją
-To jest ta niespodzianka?
-To dopiero przedsmak niespodzianki-odrzekłem głosem tajemniczym, po czym chwyciłem ją za dłoń, mówiąc-Idziemy... Kolacja czeka...

niedziela, 21 października 2007

Untitled 8

Zbliżała się godzina 18:00
-Wiesz co...-zapytałem Karolinę
-Słucham?
-Wczoraj miałem lekko przechlapane za swój późny powrót...
-Nom, ja też. Ale zapewniłam rodziców że mam świetnego ochroniarza
-Nie obrazisz się jeśli się pożegnamy teraz?
-Nie. Pod dwoma warunkami
-Jakimi?
-Primo: odprowadzisz mnie do domu. Secundo: Nie żegnamy się na zawsze
-Spełnię oba Twoje warunki... Masz to jak w banku
Wracając do jej domu rozmawialiśmy o wszystkim (czyli o niczym).
-Przytul mnie misiaczku...-szepnęła mi na ucho. Wykonałem tę prośbę bez szemrania
-Jutro Ci wynagrodzę tak wczesne zakończenie spotkania
-Jak?
-Jutro zobaczysz...

sobota, 20 października 2007

Untitled 7

Zbliża się jej wyczekiwana godzina 12:00. Ja jestem już na miejscu... A gdzie ona? Czekam... 12:05 - nie ma jej... 12:10 - nie ma... 12:15 - nie ma... Zbieram się żeby wracać do domciu, kiedy nagle dostaje SMSa
-"juz Cie nie bede dluzej meczyc"
-Cześć-usłyszałem za sobą znany mi kobiecy głos
-Witam. Od dawna tu jesteś?
-Przyszłam jakieś 10 minut przed Tobą...
-No i tyle czasu czekałaś żeby się przywitać?
-Nom... To co, idziemy pływać? Trzeba nadrobić te stracone 20 minut
-No to chodźmy, ślicznotko...
-Od kiedy jetem Twoją ślicznotką?
-Od dzisiaj. Chyba że nie chcesz nią być-uśmiechnąłem się do niej-Nie traćmy więcej czasu na plaży

piątek, 19 października 2007

Untitled 6

Nastał nowy dzień. Pomyślałem sobie że nie będę śpiochem i wstanę wcześnie. 08:00 To chyba dosyć wcześnie, nie? Okazało się że nie dla wszystkich...
06:30-"wstawaj, szkoda dnia"
06:45-"ale z Ciebie spioch"
07:00-"juz nie moge sie doczekac godziny 12, co bedziemy robic?"
Może wypadałoby odpisać...
-"Dziendobry... Ja nie wiem co to mozna robic, jestem tu od wczoraj"
-"Aha... To dlatego Cie tu wczesniej nie widzialam"
-"Raczej nie bylo szans zebysmy sie wczesniej spotkali"
-"aha... to moze poplywamy?"
-"swietny pomysl, poplywajmy"
-"tylko nie zapomnij kompielowek :*"
Świetna z niej dziewczyna, naprawdę...

czwartek, 18 października 2007

Untitled 5

-Synu, wiesz która jest godzina?
-Tak, doskonale wiem
-Czemu wróciłeś tak późno?
-Spać, muszę odpocząć po podróży
-Coś ty nagle taki zmęczony?
-Spać idę!-Takim to sposobem wymiguje się od odpowiedzi na trudne pytania. Chyba powinienem go opatentować... Tymczasem położyłem się w łóżku, aby moje zmęczenie wyglądało wiarygodnie. Wtem zadzwonił mój telefon. SMS, Karolina.
-"Co tam misiaczku?"
-"Od kiedy jestem Twoim misiaczkiem?"
-"Od dzisiaj. Chyba ze nie chcesz nim byc..."
-"Alez oczywiscie ze chce"
-"No wiec co tam?"
-"Leze sobie w lozku..."
-"Ja tez. Mysle o Tobie..."-Ta dziewczyna jest szokująca. Dziś mnie poznała i już takie rzeczy mi pisze. Postanowiłem nie odpisywać...
-"Pewnie zasnales. Dobrej nocy"-Widzę w niej optymistkę. Czyli jest moim przeciwieństwem

środa, 17 października 2007

Untitled 4

-Cześć-usłyszałem za sobą kobiecy głos
-Cześć
-Pomożesz mi?
-A co się stało?
-Zgubiłam telefon-mimo zaistniałej sytuacji dziewczyna nie wydawała się zmartwiona
-No dobrze, jaki to był telefon?
-Czarny-w tym momencie miałem ochotę parsknąć śmiechem
-To jakiś żart?
-Nie, mówię serio. Nie widziałeś nigdy czarnego telefonu?
-Marka, model?...

Mijały godziny a telefonu nie było
-Może ja zadzwonię na Twój telefon
-Dobry pomysł.
Zadzwoniłem. Okazało się że ona miała telefon gdzieś przy sobie... Kobiety...
-Jak masz na imię?
-Karolina, a co?
-Jakoś Cię muszę zapisać
Oboje się zaśmialiśmy
-Już późno... Odprowadzę Cię do domu, żeby mieć pewność, że nie gubisz telefonu
-Dobrze, chodźmy
Szliśmy, aż doszliśmy pod jej dom
-Przyjdź jutro na plażę koło 12:00
-Podobam Ci się?-spytała. Nie wiedziałem co powiedzieć... Dziewczyna była ładna, trochę roztrzepana, ale charakter ogólnie w porządku...
-Może... Każdego o to pytasz?
-Nie, tylko tych którzy mi się podobają-trochę mnie zatkało.
-Dobranoc-wykrztusiłem
-Do jutra

wtorek, 16 października 2007

Untitled 3

-Synu, zostaliśmy zaproszeni... Jedziemy tam do ciotecznej siostry Twojej mamy
-Myśleliśmy że z chęcią tam pojedziesz... Bardzo lubisz wodę...
-Tak, szczególnie gazowaną-wycedziłem z ironią
-Na pewno poznasz jakieś ciekawe osoby-powiedział tata niezrażony
-Zawrócić i tak już nie mogę... Co mi innego pozostaje jak jechać z wami? Zobaczymy jak to będzie...-


-O, dwuosobowe łóżko... Wystarczy sobie partnerkę skombinować i nie będzie tak źle...
-Widzisz, już się przystosował-szepnął tata do mamy. Mówił jednak na tyle głośno że wszystko słyszałem
-Nie chcesz się przespać?-spytała mnie mama
-Która godzina?
-12:36
-W takim razie idę na plażę...
-Po co?
-Żeby "poznać jakieś ciekawe osoby"

niedziela, 14 października 2007

Untitled 2

-Szybko, bo się spóźnimy!-zarządził tata
-Ja nie mogę, gdzie wam tak śpieszno...
-Na pociąg. Dawaj szybko. Bierz swoją torbę i idziemy
Ech... Zrobiłem jak zarządził tato. Wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z domu. W rekordowym czasie przebyliśmy drogę do dworca
-No, zdążyliśmy... No to teraz mi powiedzcie dokąd właściwie jedziemy?
-Nad morze-usłyszałem od taty
-A do jakiegoś miasta może dojedziemy?
-O to Ci chodzi...
-No o to! Zaciągacie mnie gdzieś, nawet nie wiem gdzie, chciałem się dowiedzieć
-Uspokój się. Jakiś Śliwin...
-Jakiś?!? Nie wiecie dobrze dokąd mnie zabieracie? Co to ma znaczyć?

sobota, 13 października 2007

Untitled 1

-Wstawaj!
-Po co? Dopiero zaczęły się wakacje, a ty...
-Powiedziałam wstawaj! Zapomniałeś że jedziemy nad morze??
-Nie zapomniałem... W ogóle o tym nie wiedziałem
-Nie mówiliśmy Ci o tym?
-Prawdopodobnie nie, jeśli nic o tym wyjeździe nie wiedziałem
-No ale wstawaj, bo zaraz nam ucieknie pociąg?
Pomyślałem sobie wtedy, co człowiek powinien zrobić w takiej sytuacji? Ulec rodzicom, czy może zrobić po swojemu?
-No, ale bagaże?-Zapytałem
-Wszystko gotowe... Wstawaj, nie ma czasu-usłyszałem w odpowiedzi od matki