O mnie

Łuków, lubelskie, Poland

czwartek, 28 lutego 2008

Untitled II 10

"O mój Boże. Nie wiem co robić. Płakać czy się cieszyć? Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej strony... Nie wiem, naprawdę. Życie jest takie trudne... Muszę sobie to wszystko w głowie poukładać... Na dzisiaj koniec wpisu, jutro coś napiszę. Jak już ochłonę..."
Przeczytałem kolejny wpis, który okazał się ostatnim. Za nim znajdowała się jeszcze krótka notka do mnie o treści "Teraz sam zdecyduj co zrobić". Hmm... Chyba wiem co zrobię...
-Mamo, mogę nocować u Maćka przez jakiś czas?
-Ile?
-Tydzień, może dłużej...
-Dobrze, niech będzie
Na szczęście rodzice darzyli mnie dużym zaufaniem i bez problemu łyknęli kit o nocowaniu u Maćka... Tak naprawdę to miałem zamiar pojechać gdzie indziej. Musiałem tylko wtajemniczyć mojego kumpla w plan, na wypadek gdyby moi rodzice postanowili sprawdzić, czy rzeczywiście jestem u kolegi.
-Cześć
-No, siema
-Mam do ciebie sprawę
-No, o co chodzi?
-Muszę zniknąć na parę dni, upozorowałem przyjazd do ciebie. Gdyby moi rodzice zaczęli coś podejrzewać spław ich jakoś
-No, dobra. A gdzie znikasz?
-Sory, moja sprawa
-Moja chyba też, skoro włączyłeś mnie w swój plan
-No dobra, wytłumaczę ci po powrocie, ok?
-Niech będzie
A teraz pakowanie się i... w drogę!

środa, 27 lutego 2008

Untitled II 9

Następna strona wyglądała najgorzej ze wszystkich. Widać było mnóstwo śladów po łzach, a także krople krwi.
"Żyletkę wzięłam do ręki, jest mi tak źle... Ale nie zrobię tego, bo on powiedział bym żyła nadzieją. Jak boli, skaleczyłam się. Ale nie boli aż tak jak moje serce. Ono bardziej krwawi niż tych kilka kropli ktore kapią mi z palca."
Po tym wpisie nastąpiła mniej więcej tygodniowa przerwa. Po tym okresie kolejny wpis:
"Tak mi smutno. Nie mam jego, nie mam siostry ani brata nawet. Dlaczego zostałam skazana na samotność? Muszę podpytać rodziców, dlaczego tylko ja jestem, bez żadnego rodzeństwa. Ale zrobię to jutro... Dziś nie mogę... Nie mam siły"
"O mój Boże..." zacząłem czytać kolejny wpis z następnego dnia

wtorek, 26 lutego 2008

Untitled II 8

Pomyślałem sobie, że odłożę lekturę mniej istotnych fragmentów na kiedy indziej. Za to chciałem się dowiedzieć co się stało po naszym rozstaniu...
Otworzyłem na pożądanej stronie i to co zobaczyłem zszokowało mnie. Wyglądało to jakby druga osoba zaczęła się wpisywać do tego pamiętnika. Pismo, do tej pory równe i staranne, stało się karykaturą kaligrafii. Rozmazany tekst, nie wyraźnie napisane słowa... Dodatkowo tu i tam pojawiły się różne pomarszczenia na kartkach... Jakby woda... Albo łzy... Trudno było rozszyfrować ten tekst, jednak podjąłem się tego zadania.
"To nie może być prawda. Nie po tym co przeszłam. To jest tragedia. Dlaczego tak się stało? Czym sobie zasłużyłam? Boże, zrobiłam Ci coś żeś się tak uwziął? Nie, może to tylko sen... Koszmar... Nie, to rzeczywistość. Ale ja tak nie chcę... Ja chcę go z powrotem... On nie powiedział, że to koniec... On mi mówił żebym dalej miała nadzieję... Żebym się nie poddawała... Łatwiej byłoby trwać razem z Tobą"
Widzę desperacje w tych słowach... Ale ona nadal mnie kocha, zapamiętała moje słowa, o których ja sam już nie pamiętałem. Po chwili refleksji oddałem się dalszej lekturze.
"To pierwszy dzień jak go nie ma ze mną. Zauważył mnie Darek i zaczął podrywać... Uderzyłam go w twarz za mojego ukochanego... Jak on śmiał wyrządzać mu kiedykolwiek krzywdę. Potem odchodząc rzucił, że i tak będę jego. Chyba w jego snach. Tylko w jego snach. Nadal nie mogę przestać o nim myśleć. Może powinnam to skończyć? Nie! W myśl idei przekazanej mi przez Niego, nie zrobię tego. Nie poddam się. Będe dalej wierzyć"
Następna strona wyglądała najgorzej ze wszystkich. Widać było mnóstwo śladów po łzach, a także inne plamy...

poniedziałek, 25 lutego 2008

Untitled II 7

"Och, chyba byłzam zbyt nachalna, bo mi nie odpisał... A może po prostu zasnął... Nie wiem, ale muszę się pilnować, żeby nie być zbyt nachalną i go nie stracić..."
Na następnej stronie opisany był kolejny dzień:
"Może to miłość. Nie mogę spać... Wstałam wcześnie... Zapomniałam wczoraj napisać, że umówiłam się z nim na dzisiaj. Mam nadzieje, że będzie dobrze. Zaraz do niego napiszę... Chociaż pewnie śpi. Zrobię mu pobudkę."
"Czas bez niego mi się dłuży... Minęło nie wiele czasu, a mi wydawało się że minęły wieki. Jednak w końcu odpisał. Tak się cieszę. Szkoda, że on nie jest stąd... Ale może mieszka gdzieś w pobliskim mieście. Ciekawe co on o mnie myśli..."
"Jej, nazwał mnie swoją ślicznotką! Super! I wyszedł z propozycją jutrzejszego spotkania - niespodzianki. Na pewno będzie super. I jeszcze przytulił mnie... On jest boski. Już nie mogę doczekać się jutra"
-"Ale przecież ja to znam"-pomyślałem-"Przecież brałem w tym udział... Dobrze pamiętam co było potem. Spotaknie całonocne"
Nie myśląc wiele otworzyłem pamiętnik parę stron dalej.
"Jak on mógł tak go skrzywdzić? Mój kochany nic mi nie powiedział, ale wiem czyja to była sprawka. To na pewno robota tego Darka. Ale już mu mówiłam że jego nigdy nie zechcę, widocznie tego nie zrozumiał"
...

niedziela, 24 lutego 2008

Untitled II 6

"Nigdy się nie poddam."-przeczytałem od razu domyślając się kto go przysłał. Chciałem wyrzucić ten list, jednak tego nie zrobiłem. Za to wziąłem się za dalszą jego lekturę.
"Proszę, zaufaj i zrób to o co Cię proszę. Zawartość paczki to mój pamiętnik. Proszę, przeczytaj, a potem daj mi odpowiedź na mój list. Będę jej wypatrywać codziennie z utęsknieniem. To być może moja ostatnia prośba do Ciebie, więc ją spełnij. Karolina"
Cóż miałem począć, rozkaz wykonałem. Nie mógłbym jej odmówić, sumienie by mi nie pozwoliło. Otworzyłem pamiętnik na pierwszej stronie.
"Czytelniku, jeśli nie zostałeś upoważniony, zrezygnuj z dalszej lektury." No, no, ciekawy początek. Następna strona - pierwszy wpis. Data - ostatni dzień roku szkolnego. "Postanowiłam coś zmienić w swoim życiu. Zacznę może od małych zmian, typu rozpoczęcie prowadzenia pamiętnika, potem przyjdzie czas na większe. Taka jaką jestem się nikomu nie podobam. A ja chcę się innym podobać. No więc na pierwszy raz może starczy, niezbyt się rozpisałam... Trudno, kiedyś to nadrobię."
Kolejny wpis był dnia w którym przyjechałem
"Nudy, nudy, nudy. Wakacje się zaczęły a ja nie mam co robić. Chyba pójdę na plażę, może wieczorem napiszę coś jeszcze"
Był także drugi wpis tego dnia
"Nie wiedziałam, że się na coś takiego odważę. Ale opiszę to dokładnie, by kiedyś to może powspominać. Chyba jednak komuś podobam się taka jaka jestem. No więc powiedziałam takiemu chłopakowi, który wydawał mi się fajny, że zgubiłam telefon, jednakże miałam go cały czas przy sobie. Było miło tak z nim łazić. W końcu jednak postanowił zadzwonić na mój numer (który mu podałam) i wyszło, że go nie zgubiłam. Potem, on odprowadził mnie do domu, trochę rozmawialiśmy i pożegnaliśmy się. Cały czas o nim myślę, może się zakochałam? Czy tak wygląda miłość? Nie wiem. Napiszę chyba zaraz do Niego..."
Widnieje jeszcze trzeci wpis
...

Untitled II 5

Minął pierwszy dzień. Potem kolejny, potem następny. Minął pierwszy tydzień, potem drugi. Czas mijał nieubłaganie, jak to jest w jego naturze. Każdy dzień był westchnieniem do utraconego wakacyjnego uczucia... Tak krótkiego... Człowiek nie zdążył nawet poczuć jego smaku, a już je stracił. Dlaczego tak się stało? Nie wiedziałem. Ale nadszedł w końcu dzień przełomowy...
-Synku, paczka do Ciebie?
-Od kogo?-powiedziałem bez życia.
-Nie wiemy-powiedział tata.
-Weź ją-dodała mama.
-Dobrze-westchnąłem.
Nie miałem ochoty podnosić sięz łóżka... Przez ostatnie 2 tygodnie całe dnie spędzałem na łonie natury. Nie jedząc prawie nic... Nie miałem na to ochoty po prostu.
Wszedłem do kuchni.
-Gdzie ta paczka?-zapytałem.
-Przecież leży na stole-powiedzieli chórem rodzice.
-Ach, tak. Idę z powrotem do siebie.
Z paczką w dłoniach pomaszerowałem z powrotem do pokoju. Przesyłka była zapakowana starannie. Widać było kobiecą dłoń, mężczyzna nie posunąłby się do takiej dokładności pakowania zwykłej paczki. Zastanawiałem się co to mogło być. Położyłem się na swoim łóżku i otworzyłem przesyłkę. W środku znajdował się list, oraz jakiś zeszyt...

sobota, 23 lutego 2008

Untitled II 4

-Gdzieś ty był tyle czasu?-usłyszałem od progu głos mamusi kochanej.
Wciąż mamy lipiec, i dni są długie. Pomimo tego wróciłem dopiero po zmroku. Czyli bardzo późno.
-Tu i tam
-Gdzie?
-Łaziłem bez celu. Przypomnieć sobie jak nasze miasto wygląda.
-A dokąd teraz się wybierasz?
-Idę spać.
-A kolacja?
-Nie jestem głodny
Faktycznie nie miałem ochoty jeść. Zresztą spać także. Nie rozbierając się położyłem się na łóżku. Leżałem próbując w jakikolwiek sposób zapomnieć o ostatnich dwóch tygodniach mojego życia. Nijak jednak nie potrafiłem tego dokonać. Poddałem się. Potem spróbowałem sobie przypomnieć to co zdarzyło się zaraz po tym, jak Karolina usłyszała oszołamiającą wieść.
-Cśś... Bo pomyślą, że coś Ci robię
-Już zrobiłeś...
-Co?
-Złamałeś mi serce...-powiedziała ledwo powstrzymując się od płaczu.
-Ja też nie wiedziałem...
-Bzdura! Zrobiłeś to specjalnie
-Przyrzekam, że nie
Nie cierpię takich widoków, ale czasem i takie się przytrafiają. Łzy ociekające po jej twarzy...
-Wierzę Ci...-szlochnęła-Ale to już nie ma znaczenia
Nastała chwila ciszy
-Jest coś co mogę dla Ciebie zrobić?-spytałem
-Przytul mnie, ostatni raz. I pocałuj jak dawniej
Zrobiłem to o co mnie prosiła
-Nie poddawaj się-rzekłem-Jeszcze wszystko się ułoży. Nie płacz już
Jakiś czas trfaliśmy w ciszy, przytuleni do siebie.
-Jedziemy-usłyszałem donośny głos mojego ojca.
-Za nic w świecie się nie poddawaj, mimo wszystko, a zobaczysz że będzie dobrze-powiedziałem jej
-Już się więcej pewnie nie spotkamy
-Zobaczymy co nam przyniesie los

czwartek, 21 lutego 2008

Untitled II 3

-"Reszta to już zbędne szczegóły"-pomyślałem-"Lepiej zastanowie się co zrobić teraz".
Nigdy nie mogę długo wytrzymać w jednym miejscu. Taki już jestem. Ale teraz postanowiłem się zatrzymać na chwilkę, a potem wspiąć się na jedno z drzew. Pomyślałem iż na górze lepiej będzie mi się myślało.
Wdrapałem się na górę, jak najwyżej mogłem. A drzewo było dość wysoki. Chciałem mieć dobry widok na horyzont.
-"Jakie to piękne. Widok na las z góry jest uroczy... Cudowny... Prawie jak Ty..."
Chcąc, nie chcąc myślałem o niej, wyobrażając sobie jej delikatne rysy twarzy, przypominając sobie jej szmaragdowe oczy, jej ciemne włosy rozwiane przez wiatr... Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny od niej.
-"Ale nie tylko uroda się liczy, bardziej liczy się wnętrze"
Ale i do niego nie można się było przyczepić. Ilekroć jej potrzebowałem przez ten niedługi okres ona była ze mną. Troszczyła się o mnie, opatrywała moje rany...
Gałąź na której się znajdowałem była wysoko, ale była gruba i szerok, dlatego mogłem się położyć i myśleć. Rozważać... Marzyć...
Do końca dnia nie ruszyłem się stamtąd...

środa, 20 lutego 2008

Untitled II 2

-"Karolino, jak mam o Tobie zapomnieć?"-pomyślałem.
Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Zacząłem się rozglądać, zupełnie jakbym nigdy nie był w tym pomieszczeniu. Nic nie przykuło mojej uwagi... Nic nie mogło sprawić abym choć na chwilę o niej zapomniał. Poszedłem do pokoju rodziców.
-Wychodzę-oznajmiłem już od progu.
-Synku, dopiero przyjechaliśmy, nie chcesz wypocząć po podróży?-rzekła moja rodzicielka.
-Nie odczuwam takiej potrzeby.
-No to kiedy wrócisz?
Odwróciłem się na pięcie i udałem w kierunku drzwi.
-Kiedy wrócisz?-usłyszałem ponownie.
Włożyłem buty jak gdyby nigdy nic, otworzyłem główne drzwi.
-Nie wiem-powiedziałem, po czym szybkim krokiem udałem się w drogę.
Znałem cel swojej wędrówki. Chciałem pobyć sam na sam z naturą, która była właściwie jedyną moją przyjaciółką. Dlatego też udałem się do lasu.
W końcu znalazłem się u ceku mej wędrówki. A nie trwała ona długo, bowiem miejsce do którego się udawałem nie było zbyt daleko od mojego domu. Wdrapałem się na drzewo, słuchałem śpiewu ptaków. Las ten znałem bardzo dobrze, on podnosił mnie na duchu, kiedy było mi źle, pomagał w każdej trudnej chwili. Znałem też i naturę ludzi mojego miasta, którzy często dokonywali pewnych nielegalnych czynności, a mianowicie urządzili sobie tu wysypisko. Zszedłem zaraz z drzewa.
-"Jestem beznadziejny"-pomyślałem-"nie mogę zrobić nic dla tych których kocham."
Jednak że las ten był dla mnie niczym drugi dom, wiedziałem gdzie należy się udać, aby nie musieć patrzeć na wzgórza odpadków wszelakiej maści. Tam właśnie poszedłem. Miejsce to było jak o tej pory nie skażone współczesną cywilizacją.
-"Tu można się skupić, porozmyślać trochę... Przemyśleć to wszystko... Przypomnieć co właściwie się wtedy wydarzyło"
-Co Ty tu robisz?-usłyszałem jej słodki głos-Miał mnie teraz odwiedzić mój kuzyn"-powiedziała głosem przerażonym i zszokowanym
-Nie rozumiesz?
-Nie, to nie może...
-Ależ może, tak właśnie jest...
-Nie!-krzyknęła
-Cśś...-uciszyłem ją. W końcu nieopodal byli jej, a także i moi rodzice-Bo pomyślą, że coś Ci robię
-Już zrobiłeś...
-Co?
-Złamałeś mi serce...
...

wtorek, 19 lutego 2008

Untitled II 1

-"Muszę jakoś dojść do siebie"-pomyślałem
Torbę z ciuchami i innymi rzeczami zabranymi na podróż rzuciłem w kąt, po czym skoczyłem na łóżko
-"Karolina... Nie, nie myśl o niej. To już przeszłość, dawne dzieje..."
Przekręciłem się na bok, jakby miało to w czymś pomóc
-"Karolina... Nie, to bez sensu"
Faktycznie, od wydarzeń, które miejsce miały tak nie dawno wszystko utraciło swój sens... Ale nie pozostało mi nic innego jak pogodzić się z okrutnym wyrokiem losu
-"Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłem?"
Od paru minut byłem już w domu, jednakże wciąż nie mogłem znaleźć miejsca dla siebie... Pomimo dość długiej podróży, którą spędziłem próbując sobie poukładać to wszystko w głowie wciąż byłem w rozsypce... Spróbuje jeszcze raz przeanalizować tamte tragiczne wydarzenia... Tragiczne dla mnie wydarzenia... A być może nie tylko dla mnie lecz dla nas...
"Mężczyzna wskazał mi drzwi pokoju, w którym byłem już nie raz
-Za tymi drzwiami czeka na Ciebie Twoja kuzynka. Jest uprzedzona o Twojej obecności. Po prostu tam wejdź, ja już pójdę

Po krótkiej chwili nacisnąłem klamkę, usłyszałem trzask zapadek zamka. Drzwi lekko się uchyliły, po czym pchnąłem je do środka...

-Co Ty tu robisz?-usłyszałem jej słodki głos-Miał mnie teraz odwiedzić mój kuzyn"
...

Koniec części I

Nie napiszę dziś zbyt wiele, ale w najbliższym czasie postaram się wam zrewanżować za długą nieobecność na blogu i rozpocznę drugą część.
Nigdy nie wiesz czy dzisiejszy dzień nie jest Twoim ostatnim... Dlatego staraj się żyć chwilą